Dziś kontynuacja zdjęć z Santa Barbara, gdzie byliśmy w zeszłym tygodniu ze względu na event z Martinem Gore. W sobotę w miasteczku było dość pochmurno i nawet chłodno, za to w niedzielę była pełnia lata. Santa Barbara uchodzi za nieco luksusowe miejsce, jest dość drogie do życia, znajduje się całkiem blisko do LA. Najpopularniejsza ulica będąca jednocześnie centrum miasta to State Street. Mieszczą się tam setki sklepików i knajpeczek, a jej koniec dociera do wybrzeża oceanu. Spaliśmy w Hotelu Milo, który jest blisko plaży. Rewelacyjna lokalizacja w rozsądnej dla tej okolicy cenie.
Jeszcze bardziej prestiżowe od Santa Barbary jest Montecito – miejscowość tuż obok, w której mieszkają gwiazdy Hollywood. Można je spotkać przypadkowo w kawiarni lub na ulicy.
Moja koleżanka Jackie, która mieszkała 10 lat w SB, poleciła nam kilka miejsc do odwiedzenia. Podobno Cava to ulubiona restauracja Oprah Winfrey. Warto też zobaczyć Butterfly Beach, ale nie udało nam się tam dotrzeć. Oprócz Montecito wspomniała o pizzerii Olio e Limone w Santa Barbara, a także kawiarni French Press i o cukiernii Andersens Bakery. Do tych dwóch ostatnich zawitaliśmy przed wyjazdem. Andersens Bakery to restauracja, w której serwuje się całą plejadę ciast i słodkości, a także dania mięsne, sałatki, naleśniki, omlety. Było pysznie.
W tym mieście jest tak magicznie… tak jakby relaks i szczęście unosiły się w powietrzu. Santa Barba przypomina mi trochę Carmel (o Carmel pisałam tutaj). No co tu dużo mówić – raj na ziemi!
Ciekawe, i piękne zdjęcia
Nie wiem dlaczego, ale Stany wydają mi się rajem na Ziemi ;)