Tytuł brzmi nieprawdopodobnie, a jednak to prawda. Na pewno nie wszyscy, ale…

Spotkaliśmy się z tym zjawiskiem pierwszy raz w Monterey, gdy wprowadzaliśmy się do domu znajomych i Carol napisała nam SMS, że nie będzie ich w domu ale drzwi będą otwarte a nasze klucze będą leżały na łóżku. Przecierałam oczy z wrażenia. Jak to możliwe? Przecież chyba mają jakieś nawet minimalnie wartościowe rzeczy w domu i zwyczajnie zostawiają otwarty?

Cóż, naszych rzeczy tam jeszcze nie było więc dla nas OK. I tak też się stało, drzwi były otwarte, klucze leżały na łóżku. Było ok do czasu, gdy zorientowałam się, że chyba raczej nie był to jednorazowy gest w naszą stronę. Dom miał 5 wejść. 2 w garażu, 1 w piwnicy, 1 od tarasu i 1 przy naszym pokoju, od frontu. My zawsze zamykaliśmy nasze drzwi od środka na noc. Szybko zaczęliśmy powątpiewać, że Carol i jej mąż robią to samo i co noc zamykają pozostałe 4 drzwi. Chwilę zwlekałam z zadawaniem im tego pytania gdyż niekoniecznie chciałam usłyszeć odpowiedź oczywistą i wolałam zasypiać z resztką nadziei. Po kilku tygodniach zaryzykowałam i podjęłam temat. Właściciele nie próbowali nawet robić żadnego wrażenia. Oczywiście, że nie zamykają, przecież Monterey to takie spokojne miasteczko nad oceanem. Szczególnie, że to miasto turystyczne i co weekend przez okrągły rok ściąga turystów z całej Ameryki i innych części świata! Ich podejście z jednej strony mnie oszałamiało, ale z drugiej strony znając ich już przez chwilę to podejście całkowicie wpasowywało się w ich sposób bycia. Tylko ta świadomość, że świetnie, że zamykamy jedne z czterech drzwi co noc by przypadkiem nikt do nas nie wszedł była delikatnie mówiąc osłabiająca.

No ale cóż nam pozostało? Albo co noc robić 15-minutowe wycieczki i biegać po całym domu by zamykać te wątłe kartonowo-szklane drzwiczki, albo uwierzyć głęboko, że Monterey to święte miasto bez przestępców i spać 'spokojnie’. Wybraliśmy to drugie i tak nadal zamykaliśmy nasze drzwi od środka. Jakby kto wchodził, to najpierw obok Caroline i jej męża więc może do tego czasu się zorientujemy ;)

W Monterey mieszkaliśmy 3 miesiące więc postawiliśmy na rachunek prawdopodobieństwa. Ale jak się szybko okazało, drewniany dom na kurzej stopie to nie był wyjątek. Początkowo przypisywaliśmy ten zwyczaj do rzeczywiście wydawałoby się spokojnej i cichej miejscowości, ale wkrótce nasza znajoma (pewnie to czytasz, ale przerabiałyśmy już to:)) mieszkająca pod Los Angeles również oznajmiła nam, że ona drzwi do tarasu nie zamyka na klucz, wręcz w ogóle prawie cały rok zostawia odsunięte na noc, bo pies musi mieć możliwość wyjścia na ogródek. OMG, dla mnie nie do pomyślenia. Co prawda pies to strażnik, ale przecież i na psa są sposoby.

Słyszeliśmy też na przykład o pomysłach, że gdybyśmy przyjechali do znajomych nieco przed nimi, to możemy spokojnie wchodzić bo oni zostawią drzwi otwarte wychodząc do pracy. No ludzie!

Wisienką na torcie była sytuacja w naszym osiedlu mieszkaniowym w San Bruno. Wprowadziliśmy się tam we wrześniu i już jakoś po 2-3 tygodniach dostaliśmy maila, że po kilku dniach będą robione inspekcje wilgotności w mieszkaniach i instalacja dodatkowego oświetlenia. Wtedy akurat mieliśmy w planie wyjazd do Santa Barbara więc grzecznie odpisaliśmy, że nas nie będzie i musimy zaplanować inny termin. Rano w dniu wyjazdu dostaliśmy w odpowiedź, że przecież nie ma problemu, nie będziemy potrzebni do inspekcji, oni sami mogą wejść do mieszkania i ją przeprowadzić :O

blog_o_ameryce_zwyczaje_amerykanskie

blog_o_ameryce_zwyczaje_amerykanskie_2

Nie mogliśmy wyjść z podziwu. Jeszcze przed wyjazdem zrobiliśmy przystanek w biurze sprzedażowym i Kuba pobiegł kategorycznie im zakazać wchodzenia do naszego mieszkania pod naszą nieobecność. Windy podobno zdębiała tak jak i my chwilę wcześniej. Upierała się, że nie jest to możliwe w innym terminie i że przecież oni tylko wejdą do łazienki coś zmierzyć. Kuba zapytał co w przypadku gdy my po powrocie z wyjazdu powiemy, że zniknął nam 60″ telewizor. Nie miała na to pomysłu. Nie mieściło się jej to w głowie.

No cóż, trzeba było się zgodzić i potraktować tą sytuację jako kolejny dowód na różnice kulturowe. W Polsce takie coś byłoby nie do pomyślenia.

Wróciliśmy, nic nie ubyło, za to paliło się światło w łazience. Najwyraźniej przez pełne 3 dni. Na nasze zwrócenie uwagi dostaliśmy:

blog_o_ameryce_zwyczaje_amerykanskie_3

Właściwie dotychczas nie możemy zrozumieć tego luźnego podejścia do zostawiania otwartych drzwi. Może i Amerykanie to miły naród oraz może zdają sobie sprawę, że właściciel może mieć w domu broń, ale chyba wszędzie mogą pojawić się podejrzani ludzie dokładnie tak samo, jak i podróżujemy i my.

11 komentarzy

  1. Robert

    :)))))) A mnie ta historia, no cóż…. bardzo ubawiła! Nie jestem żadnym wyznawcą „wielkiej hameryki”, ani nic z tych rzeczy, ale moim zdaniem ta subtelna różnica kulturowa świadczy o wyższości cywilizacyjnej amerykańskiego społeczeństwa. Jedni śpią i żyją w spokoju o swój dobytek (którego przecież przeciętny amerykanin ma więcej od przeciętnego przedstawiciela reszty świata!), inni w wiecznym napięciu, niczym maltretowane istoty, węszą wszędzie niebezpieczeństwo (no pun intended). Proszę zresztą zwrócić uwagę, że w amerykańskim społeczeństwie jest o wiele bardziej zakodowany szacunek do własności, który się manifestuje w dość istotnym napiętnowaniu kradzieży. Czy też oczekiwania od drugiej osoby uczciwości i rzetelności, które się objawia w powszechnym potępnieniu oszustwa (e.g. wyrzucenie z uczelni za ściąganie w trakcie egzaminów). Oczywiście w stanach istnieje jeszcze niestety dość spory margines, ale na waszych przedmieściach zdominowanych przez klasę średnią możecie sprawiać wrażenie paranoików. Zabawne jak nastawienie do wielu rzeczy może tak dużo powiedzieć o kontekście kulturowym, w którym się dana osoba wychowała. Poza tym proszę zwrócić uwagę ile czasu i pieniędzy się zaoszczędza dzięki wysokiemu poziomowi zaufania społecznego. Gratuluję udanego, żywego i estetycznie zrobionego bloga, pozdrawiam.

    Odpowiedz
    • JaiOn.pl

      Bardzo fajnie to opisałeś! Tak jest, na pewno byliśmy postrzegani jako paranoicy i dziwacy. Ale wciąż nie mogę zrozumieć tego tutejszego spokoju. Przecież nie jest to w żaden sposób logiczne. Nie jest to chroniony teren a ludzie są różni. Ok, może kradzieży jest dużo mniej niż w PL bo ale w końcu każdy może się tu dostać tak czy inaczej.
      Dzięki za miłe słowa o blogu!

      Odpowiedz
  2. Kamila

    Przypomniało mi sie – moja babcia mieszkała w centrum Łodzi i nie zamykała drzwi, raz obudziła sie z pijanym facetem w łóżku. Nic z tego nie wyszło, narobiła rabanu, facet przeprosił i uciekł. Widać pomylił adresy;) po tej przygodzie babcia oczywiście nadal nie zamykała drzwi. Ale ponoć to były inne czasy.

    Odpowiedz
  3. Kamila

    Taka mentalność, ogródki tez maja bez ogrodzen. U nas – niemożliwe. Koło mojego biura za ogrodzeniem od strony ulicy posadziłem tuje, chciałam upieknic otoczenie ( oczywiście nie dla każdego tuje są piękne, no ale przynajmniej zielone) przetrwały jakieś 3 tygodnie. Pewnej nocy przyjęchal jakiś facet dewooo tico w kolorze białym ( Rej na monitoringu niewidoczna, bo stanął bokiem do kamery) i wszystkie sobie zabrał. Zawiesilismy dodatkowa kamerę i zasadzone róże są do dziś, choć przypuszczam ze tylko dlatego, ze za szlachetne są dla złodzieja;) tak, to nie do wiary! Ja zamykam drzwi na trzy spusty i trawi mnie nerwica natręctw, czy aby na pewno je zamknęłam. Pozdrawiam!

    Odpowiedz
    • JaiOn.pl

      O wow, współczuję tui! Ale dobrze, że masz róże, przynajmniej mają kolce i pięknie wyglądają. To fakt, że tutaj ludzi mniej obchodzi to, co masz u siebie, każdy urządza sobie ogródki jak chce, raczej mało powszechne jest niszczenie czyichś rzeczy. Za to przestępstwa się zdarzają i wątpię bym kiedyś zrozumiała o co chodzi w tym niezamykaniu drzwi do własnego domu… Sporo słyszy lub czyta się o włamaniach do samochodów. Ze skrajności w skrajność.

      Odpowiedz
      • Justyna

        Włamań moze nie ma;) róze może piękne, ale tylu seryjnych morderców co w USA nadaremno gdzie indziej szukać.

  4. Ola

    Też byliśmy w szoku. Nocowaliśmy parę nocy u znajomych w New Brunswick (New Jersey). Ponieważ wychodzili wcześniej od nas, powiedzieli, żeby bez problemu zostawiać drzwi nie zamknięte.

    Odpowiedz
  5. Michał

    Chciałbym powiedzieć, że może Jesteście przewrażliwieni, ale dla mnie to też dziwne …. :)

    Odpowiedz

Zostaw odpowiedź

Twój e-mail nie zostanie opublikowany

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.