Pisałam już o tym, że w USA nie ma zwyczaju robienia przelewów jednorazowych w bankach. Wciąż nie możemy się do tego przyzwyczaić i pewnie długo będzie ciężko ponieważ utrudnia to lub wydłuża załatwianie spraw. Jeśli jest możliwość zrobienia przelewu, to prawie zawsze wiąże się to z dodatkową opłatą. Wyjątkiem bywają przelewy wewnątrz jednego banku, ale i tak nie w każdym z nich. A jeśli już się to uda np. drogą internetową, to jeśli kwota jest wysoka ok kilku tys $$$, to po krótkim czasie dzwoni pracownik banku by autoryzować przelew. Nie ma czegoś takiego jak kody jednorazowe. Popularne są za to opisywane już tradycyjne czeki, PayPal, lub zlecenia przelewu wysyłane pocztą tzw. Money Order. PayPal i czeki wiążą się jednak z dodatkowymi opłatami, bo PayPal pobiera prowizję a za książeczki czekowe też trzeba płacić bankowi. Tak więc przy drobnych zapłatach za usługi np. naprawa roweru przez kolegę lub odsprzedanie jakiegoś mebla lub sprzętu w grę wchodzi właściwie tylko gotówka. Niestety bankomaty (czyli ATM) prawie zawsze pobierają opłatę ok $2-$3 od każdej transakcji. My mamy konto w CitiBanku i akurat wszystkie bankomaty w popularnym spożywczaku 7-Eleven mamy za darmo, ale uznałabym to za niezły przywilej.
Ostatnio kupowaliśmy używaną (bardzo fajną i w dobrym stanie) pralkę i suszarkę za $500 oraz tego samego dnia mieliśmy do zapłaty znajomemu $20 za naprawę koła w rowerze. Razem $520. Fajnie by było za urządzenia zapłacić przelewem, a za rower gotówką ale akurat nie mieliśmy żadnej. No więc pojechaliśmy do najbliższego (obcego) bankomatu. Wbijam $520 i zonk, bankomat wydaje max $200. Czuję jak Ameryka mówi do mnie: Do takich poważnych transakcji jak $520 wypadałoby pójść do banku i to zautoryzować, Pani Sylwio. Ekhm… Tak więc z braku laku w Ameryce jest coś, co z kolei dla Polaków byłoby nie do pomyślenia – podawanie wszystkich danych karty kredytowej/debetowej obcej osobie. Dzisiaj np. kupowałam baner reklamowy na jednej ze stron internetowych i Pani powiedziała, że zamieści baner po tym jak podam jej dane mojej karty a ona pobierze mi $28. Dane te mogę podać przez telefon, mailem lub smsem. Amerykanie starają się je podawać przez telefon łudząc się, że zwiększa to jakiekolwiek bezpieczeństwo, ale bardzo często też wypełnia się autoryzacje karty i wysyła je mailowo. Tym razem Pani zasugerowała, że mogę część danych wysłać mailem a część smsem by wszystkie nie były przechowywane w jednym miejscu. W Polsce drżałabym o to czy jutro będę miała jeszcze jakieś środki na koncie. A przede wszystkim dawno bym już zrobiła bezpłatny przelew i najwyżej czekała 1 dzień na uruchomienie. Jakiś czas temu nasz Jesse powiedział, że za wynajem naszego studia również powinniśmy pobierać opłatę z karty kredytowej. Co więcej, w dniu rezerwacji terminu powinniśmy pobrać 50% zaliczki. I rzeczywiście tak robią wszyscy inni. No cóż, są wady tego wszystkiego ale wiadomo jedno – wszyscy mają pieniądze na czas.
EDIT 29/04/2014:
Trzeba zaznaczyć, że w Ameryce jest jednak jedno ważne, dość duże udogodnienie jeśli chodzi o wypłatę gotówki – „CASH BACK”. O „cash back” pyta terminal przy płaceniu kartą we właściwie wszystkich możliwych sklepach. Zwykle to ignorowałam, a wręcz mnie to irytowało, bo myślałam, że sklepy pobierają za to prowizję. Ale nie! Jeśli zaznaczy się chęć wybrania gotówki kasjer wypłaca dodatkową kwotę razem z resztą, a cała należność + wybrana gotówka są pobierane z konta. Sprytne i rzeczywiście bardzo ułatwiające. Nawet choćby po to by dobierać sobie po $5-$20 na zapas.
Zostaw odpowiedź