Wiecie co, jestem marzycielką. Jak tylko coś się nie udaje, lub nie dzieje się na czas, albo nie po mojej myśli, to zaraz wymyślam następny krok, który zakładam, że wyjdzie na 100%. I tak od dobrych paru lat. Nie wiem, skąd ta siła. Chociaż nie, przecież wiem…

To mój monsz. Kuba jest taki sam. Chyba od niego się tego nauczyłam, bo on zawsze myśli pozytywnie i do przodu. Nie ogląda się za siebie. Więc i ja też nie. Czasem pojawia się myśl, że to może nie do końca dobrze, bo powinniśmy się zatrzymać, zastanowić, przemyśleć i dać sobie czas, by wyciągać wnioski. Jednak u nas tak nie ma i podejrzewam, że nigdy nie będzie. Wnioski wyciągamy na bieżąco, podejmując już kolejne kroki. Gdy coś jest nie tak, to jeszcze tego samego dnia rodzą się pomysły co dalej.

Znajomi i rodzina zwykle za nami nie nadążają. Pewnie nawet myślą, że jesteśmy lekkoduchami, że nie stąpamy po ziemi, albo nawet, że jesteśmy nieodpowiedzialni. Ale prawdą jest, że gdybyśmy stąpali, to chyba pozostałoby nam usiąść i płakać. Wolę życie w chmurach, i Wam też tego życzę. Żyjcie marzeniami, tylko w ten sposób w końcu się spełnią :)

Podobne Posty