Wow, Donald Trump trzęsie polityką imigracyjną. W ostatnich dniach na celownik wziął kraje muzułmańskie, tj. Iran, Irak, Libię, Somalię, Sudan, Syrię i Yemen. Nie dalej jak wczoraj wydał zakaz wsiadania na pokład samolotowy oraz wpuszczania do USA wszystkich obywateli wymienionych krajów, którzy nie posiadają obywatelstwa amerykańskiego, w tym tych, którzy są stałymi rezydentami, tj. posiadają zieloną kartę. Póki co zakaz jest wydany na 90 dni. To ekstremalnie szokujące, ponieważ do Ameryki nie mogą dostać się nie tylko posiadacze wiz pracowniczych, ale też Ci, którzy zieloną kartę (czyli status imigranta) mają od wielu lat! Są zawracani na amerykańskich lotniskach, podczas gdy w Stanach jest ich życie, rodzina, praca i dom.
Prawnicy imigracyjni rozsyłają emaile do swoich klientów z zaleceniami, żeby obywatele tych krajów nie opuszczali USA.
Jak nietrudno się domyślić, niemożność wyjazdu krzyżuje plany, powoduje strach i niepewność, a uczucie utkwienia w USA jest okrutnie nieprzyjemne szczególnie, jeśli ma się rodzinę za granicą. Przypomina mi to sytuację, która dotyczy tych, którzy w USA mieszkają i legalnie pracują, i także unikają wylotu za granicę, gdyż mają jedynie status, a nie właściwą wizę. Można więc powiedzieć, że pula ludzi, którzy czują się 'uziemieni’ w USA (choć oczywiście z różnych powodów) drastycznie wzrosła.
Już od jakiegoś czasu planowałam wpis, który wyjaśni, czym różni się wiza od statusu wizowego. Wspominiałam już o tym we wpisie „Jak dostać wizę do USA lub zieloną kartę?”, lecz mam wrażenie, że temat ten zasługuje na oddzielny post.
Jeśli jest się w Stanach (na przykład na wizie turystycznej, lub gdy kończy się aktualna inna wiza), są dwie drogi, za pomocą króych można dostać pozwolenie na legalną pracę w USA lub jego przedłużenie:
1. Status przyznawany przez amerykański urząd imigracyjny USCIS – United States Citizenship and Immigration Services
2. Wiza przyznawana przez amerykańską ambasadę
Istotne jest, by te dwie rzeczy rozróżnić. Wiza może być przyznana jedynie w amerykańskiej ambasadzie poza granicami USA i jest wbijana do paszportu (i to niekoniecznie we własnym kraju). Odbywa się to przez wysłanie wniosku do ambasady a następnie umówienie na osobistą rozmowę. Status zaś jest przyznawany przez urząd imigracyjny w Stanach i wszystko odbywa się listownie. Nie dostaje się niczego w paszporcie, jedynie przyznawana jest nowa data legalnego pobytu na dokumencie I-94.
Statusy są super, ale ich minusem jest to, że działają tylko na czas pobytu w USA i traci się je w momencie wylotu. Po wylocie, aby wrócić i dalej legalnie pracować, trzeba na nowo składać wniosek do ambasady. Obie instytucje podejmują niezależne decyzje oraz niekoniecznie komunikują się ze sobą. Tak więc na przykład, jeśli dostanie się zgodę na zmianę statusu w USA (czyli amerykańscy urzędnicy imigracyjni uznają, że dana osoba spełnia wszystkie warunki), to nie oznacza to, że na pewno ta sama osoba dostanie wizę w ambasadzie. Stąd posiadaczom statusu wizowego często nie spieszy się z wylotem i można powiedzieć, że są uziemieni w USA.
Mam nadzieję, że udało mi się to wyjaśnić (niezwykle trudno jest zrozumieć te tematy znajomym, rodzinie, itd.) oraz przybliżyłam Wam obraz tego, jakie warianty są możliwe po przylocie do USA.
Jeśli macie pytania, to śmiało wrzucajcie w komentarzach!