To niebywałe, jaki kontrast jest pomiędzy Świętami Wielkanocnymi, które spędzaliśmy w zeszłym roku a tymi, które zapowiadają się w tym roku. Rok temu mieszkaliśmy w Monterey u „znajomych”, z którymi nie mieliśmy wiele wspólnego języka i którzy zresztą nie obchodzili Świąt. Wtedy też mieliśmy totalne zamieszanie jeśli chodzi o dalsze plany, pobyt w USA, za chwilę kroił nam się wylot do Polski, generalnie otaczała nas jedna wielka niewiadoma. Pierwszy raz w moim życiu Święta minęły bez echa, a wcześniej zawsze od dziecka spędzałam je z całą rodziną pod Suwałkami więc było
to dla mnie niezwykle dziwne uczucie. W tym roku los postanowił wynagrodzić nam zeszłoroczną samotność i cudownymi siłami sprawił, że mamy przy sobie rodziców Kuby i moją mamę i brata! Nigdy w życiu wcześniej by mi to nie przyszło do głowy. Jesteśmy tym totalnie oczarowani i korzystamy z każdej chwili. Co prawda całe zamieszanie z ostatnich kilku tygodni (Las Vegas, przeprowadzka, mnóstwo zadań w pracy) nie do końca pozwalało nam wprawiać się w nastrój świąteczny. Zresztą w Ameryce Świętom Wielkanocnym nie jest poświęcana zbyt duża uwaga. Wielkanoc w USA jest traktowana trochę jak specjalne śniadanie, na które powinno się zjeść gotowane jajka, ale nie podróżuje się tutaj by spędzić ten czas z resztą rodziny. W dodatku poniedziałek jest zwykłym dniem pracującym. Jednak przyjazd rodziny sprawił, że choć trochę czujemy ten klimat! No więc tydzień temu w sobotę od 8 rano do 8 wieczorem zwiedziliśmy z rodzicami Kuby pół San Francisco i trochę wybrzeża, a dzisiaj z moją mamą i bratem wybraliśmy się do Half Moon Bay – przeuroczej nadbrzeżnej miejscowości położonej ok 30 min od nas, która przy odrobinie pogody zamienia się w czarodziejską krainę z cudownymi klifami i pięknymi zachodami słońca. Dzisiaj pogoda była bardzo w kratkę, generalnie wybrzeże było przykryte chmurami ale chwilami wychodziło słońce i wtedy grzało na plaży tak, że z kurtki chciałoby się rozebrać do bikini i położyć na kocu. My ostatnio zakupiliśmy rewelacyjną kamerę RED Epic i Kuba próbował skorzystać z okazji by nagrać tamtejsze widoki na sprzedaż na stocki, czyli do internetowego banku zdjęć, gdzie wrzucamy mnóstwo naszych materiałów. Oczywiście jak zwykle wykorzystywał również mnie jako postać w nagraniach, i to za darmo! Ehh, za każdym razem uświadamiam mu, jak ma ze mną dobrze. Mama pierwsza zeszła na dół by schować się przed wiatrem i podziwiać fale :) Wracając zatrzymaliśmy się przy przydrożnym sklepiku z lokalnymi owocami i warzywami. A to Kuby rodzice! Z radością ogłaszam ich debiut na blogu :)
Zdjęcia oceanu przepiękne! Ach, jak ja Wam zazdroszczę:)
Dzięki! To prawda, czasem aż sama sobie zazdroszczę… :)
Ech.. cudnie :-)))
Wesołych Świąt dla Was i Waszych bliskich :-))
Dziękujemy Ola! Wesołych Świat ròwnież od nas!