Amerykański system medyczny to jeden z tych obszarów, który długo omijaliśmy szerokim łukiem. Tym bardziej, że po reformie Obama Care sami Amerykanie niebardzo wiedzą co i jak. Nasze zadanie było i jest utrudnione dlatego, że podobnie jak w innych kwestiach – mamy własną firmę i sami musimy o wszystko zadbać. Na pewno nie uda mi się tutaj, ani nawet nie próbuję, rozpisać na części pierwsze wszystkich zasad, na jakich działa system medyczny w USA, ale nakreślę kilka kwestii i postaram się z czasem w kilku postach poruszać kolejne.
Czy ubezpieczenie zdrowotne jest obowiązkowe?
Służba zdrowia w USA w znacznej części jest prywatna. Prywatne są też ubezpieczenia zdrowotne, kupowane od firm ubezpieczeniowych lub konkretnych sieci szpitali. Do czasu reformy Obama Care, ubezpieczenia były dobrowolne tj. albo się je kupowało na wypadek dużych kosztów za leczenie, albo się ryzykowało i nie płaciło. Od 2014 jest obowiązek bycia ubezpieczonym, a tym, którzy mają małe zarobki i nie stać ich na ubezpieczenia w prywatnych firmach Państwo oferuje dofinansowanie. Poza tym do 2014r. firmy ubezpieczeniowe miały prawo odmówić ubezpieczenia osobom chorym lub mającym jakieś dolegliwości. Aktualnie nie mają takiego prawa.
Amerykański system medyczny przypomina prywatną służbę zdrowia w Polsce. W sieciach takich jak Enelmed, Medicover, LuxMed można wykupić plany/programy, które działają podobnie jak ubezpieczenie. Różnica jest taka, że w Polsce można je realizować tylko w placówkach danej firmy, a w USA różne firmy/szpitale tworzą sieci, w ramach których działa to samo ubezpieczenie. No i druga różnica to taka, że w Polsce są jasno określone cenniki usług medycznych. W USA niestety ciężko z góry dowiedzieć się o koszty leczenia / badania.
Zapisy na ubezpieczenia są teraz organizowane pod koniec każdego roku (od 15 listopada do końca grudnia) na cały kolejny rok kalendarzowy. Tak więc jeśli ktoś sam opłaca swoje ubezpieczenie i przegapi okres zapisów, to ma problem by potem zapisać się w ciągu roku. Dodatkowo za bycie nieubezpieczonym obowiązuje kara – w tym roku $95, od 2015 min. $700.
Agenci ubezpieczeniowi
Oczywiście skoro są prywatne ubezpieczenia, to są i agenci. W Ameryce popularne jest korzystanie z usług agenta przy wybieraniu planu na ubezpieczenie. Za samego agenta się nie płaci, ale słyszeliśmy różne opinie na temat ich pomocy. Niektórzy załatwiają ubezpieczenie tylko przez agenta, inni próbują sami, bo twierdzą, że znajdą lepiej i taniej.
Ceny i cenniki
Nie mieliśmy jeszcze wiele osobiście do czynienia z tutejszymi rozliczeniami ale w pewnych przypadkach działa to tak, że za leczenie płaci się najpierw samemu, a potem z rachunkami zwraca się do ubezpieczyciela o zwrot kosztów. Niestety czasem zdarza się tak, że ubezpieczyciel podważa kwotę leczenia i wysyła własną ocenę ile dane usługi powinny kosztować i kwotę, jaką decyduje się pokryć. W innych sytuacjach lekarz / laboratorium / szpital kieruje rachunek prosto do ubezpieczalni. Okazuje im się plastikową kartę, z której pobierane są dane ubezpieczyciela.
Z tego co nam wiadomo, ubezpieczenia prywatne za 1 osobę w Kalifornii wynoszą min. $400 miesięcznie. Są też plany rodzinne, za które płaci się ok $700 miesięcznie przy 2 osobach. Takie najlepsze ubezpieczenia, w których płaci się najpierw tylko 20% kosztów leczenia, a po przekroczeniu sumy tzw. „out of pocket” wszystkie usługi są w 100% pokrywane, kosztują ok $1000/os miesięcznie.
Co do cen usług medycznych, to te akurat są wzięte z kosmosu. Wizyta u lekarza ogólnego to koszt ok $150-$200, choć niektórzy lekarze wyceniają wizyty różnie w zależności od zakresu konsultacji. Za to za 2-3dniowy pobyt w szpitalu z pakietem badań dostaje się rachunek na ok $25,000-$40,000 (!). 3-godzinna wizyta na pogotowiu w Stanford Hospital z pobraniem krwi, konsultacją z lekarzem, EKG i prześwietleniem klatki piersiowej to koszt $4000. Dlatego niewarto nie mieć ubezpieczenia :)
Co w przypadku pogotowia?
O jednej zasadzie zaś trzeba pamiętać – każde pogotowie w USA ma obowiązek przyjąć pacjenta i udzielić pomocy bez względu na to czy ma ubezpieczenie, czy nie. Dopiero po opanowaniu kryzysu przychodzi osoba od finansów, która zna szacowany koszt za usługi i robi wywiad z którego wynika, jakie są możliwe ulgi. Szpitale w Kalifornii mają zniżki 50%-75% dla tych osób, które nie mają ubezpieczenia. Następnie można wnioskować o umorzenie pozostałej opłaty zależnie od wykazywanych zarobków.
Co jeśli jestem turystą?
Co do tego, czy można wziąć regularne ubezpieczenie będąc na dłuższym pobycie w USA ale bez pracy oraz Social Security Number – nie wiem. Raczej nie, jeśli jest się tylko turystą. Są za to amerykańskie ubezpieczenia turystyczne, które chronią (lub powinny chronić) finansowo w nagłych wypadkach, są też tzw. krótkoterminowe ubezpieczenia, które są droższe od regularnych oraz mają prawo odmówić ubezpieczenia w zależności od kondycji pacjenta.
Apteki i Leki na receptę
Jeszcze apteki – w Ameryce całkiem nowocześnie działa system informacyjny w służbie zdrowia. Lekarze prywatni mają dostęp do wyników badań i informacji o pacjentach z różnych szpitali przez specjalny system. W przypadku wypisywania recepty pytają o ulubioną aptekę i jeszcze podczas wizyty mogą wysłać do niej informację o przepisanych lekach, które są przygotowane do odbioru zanim pacjent dotrze na miejsce. W aptekach jest kilka okienek – oddzielne do zostawienia recepty tzw. „drop off”, jeśli nie została przesłana elektronicznie i od odbioru – „pick up”. Wszystkie leki na receptę są przygotowywane indywidualnie dla pacjenta w specjalnych słoiczkach z personalnymi etykietkami, dlatego czas oczekiwania pomiędzy dostarczeniem recepty a odbiorem leków wynosi zwykle min. 15 minut.
Czy ubezpieczenie zdrowotne w USA jest drogie?
Podsumowując – ubezpieczenia i leczenie w USA jest drogie, ale dla porównania w Polsce w praktyce wiele osób płaci ubezpieczenie podwójnie – prywatnie i państwowo, więc wcale nie wychodzi to taniej niż samo ubezpieczenie prywatne dla Amerykanów. A jeśli płaci się tylko ZUS, to oczywiście, może wynosić to mniej, ale jakość opieki jest bez porównania. Standard szpitali w USA jest oczywiście lata świetlne od tego, co spotykamy w państwowych przychodniach i szpitalach w Polsce.
Piszcie!
W przyszłości będę informować o kolejnych medycznych nowościach. Jeśli zaś macie własne doświadczenia z amerykańską służbą zdrowia, lub macie inne informacje od moich – piszcie o nich w komentarzach! Sami chętnie poznamy inne punkty widzenia i doświadczenia z Amerykańską służbą zdrowia.
Dlaczego wszędzie ne może być tak samo, jeśli chodzi o ubezpieczenie zdrowotne ;/
Kto mi powie jakie ubezpieczenie tu w Polsce wykupić i gdzie najlepej aby w USA
było akceptowane . Jadę na pół roku turystycznie.
Tak sie sklada ze ja mialam do czynienia ze sluzba zdrowia w Stanach. Mieszkam w CT, wiec odnosze sie do tego jak to wyglada tutaj, kazdy stan ma inne prawa. Posiadam ubezpieczenie ktore mam poprzez prace mojego meza (duza korporacja), jest nas dwoje, placimy za to $400 miesiacznie. Za to $400 miesiecznie mamy pewne procedury i wizyty u lekarzy niemal za darmo ($25 copay-wspolplacenie za wizyte u tzw lekarza pierwszego kontaktu), specjalisci $40 copay. Do tego dochodzi cos co sie nazywa deductible i od tego zalezy w duzej mierze ile faktycznie zaplacisz za leczenie w danym roku. Dziala to tak, ze w kazdym pakiecie ubezpieczeniowym pacjent ma jakas kwote do zaplaty z gory zanim firma ubezpieczeniowa zacznie placic za pewne wizyty i procedury (z reguly co bardziej specjalistycznie lub nieprzewidziane), u nas ta kwota to $750 na rok za osobe, i to jest bardzo niskie deductible. Wielu moich znajomych posiadajacych ubezpieczenia oferowane w ich miejscach zatrudnienia ma deductible w kwotach $3000-6000 dolarow rocznie. Czyli jesli zlamiecie sobie noge i musiscie pojechac na tzw ostry dyzur do szpitala, to moze sie okazac ze za 4 godzinny pobyt bedziecie musli uiscic $3000-6000 dolarow zanim wasze ubezpiecznie wogole za cos zacznie placic.Poza tym nagminne sa zawyzane rachunki ze szpitala, osobno rachunek za szpital, osobno za lekarza ktory was przyjal, osobno za badania. Nie jest niczym nowym wyszczegolnienie butelki wody ktora ci podala pielegniarka za $20 na rachunku. Pozostaje nie chorowanie na zadne powazne chorowy i unikanie wypadkow ;)
Dzięki za takie szczegółowe rozpisanie! Jedno jest pewne – system w USA jest mocno pokręcony i tak jak wszystko się tutaj upraszcza do bólu, tak tutaj połapanie się zajmuje sporo czasu..
Nic dodac nic ujac. Opieka medyczna w USA jest bardzo droga, jak by na to nie patrzec. Nawet rodowici Amerykanie pol-serio pol-zartem mowia, ze szpitale istnieja dla ludzi bogatych. Cos w tym jest. Ale za to obsluga jest na najwyzszym swiatowym poziomie. Mysle, ze $40k za 3 dni w szpitalu to suma mocno przesadzona (chyba, ze w gre wchodzi jakas operacja) ale drogo jest. A jak nie pokryjesz rachunkow to liczy ci sie to negatywnie do twojej historii kredytowej, ktora w USA jest bardzo wazna. Nie polecam nie placic. Chociaz ostatnio firmy, ktore trzymaja nasze historie kredytowe (a jest ich w USA trzy) zlagodzily troche kryteria (dlug na rachunkach medycznych juz nie wplywa az tak bardzo na historie) – w koncu nikt nie wybiera sie do szpitala dla jaj.
Nienormalne, tylko tak można to ująć. Za podanie butelki, poprawienie zasłonki, podanie kapci pielęgniarka ma mieć płacone osobno???! To skutek wszędobylskiej prywatyzacji. Amerykanie mieszkający w Polsce – niedawno czytałem – właśnie tak chcą, aby stało się w naszym kraju. Mam głęboką nadzieję, że ich niedoczekanie, niech się leczą u siebie, najlepiej na głowę.
Zgadza sie, wiekszosc firm jesli w niej pracujesz, daje ulgowe ubezpieczenie dla pracownika i najblizszej rodziny. Pracodawca negocjuje z firma ubezpieczeniowa warunki i koszta roznych wariantow, a pozniej pracodawca pokrywa 75-80% kosztow ubezpieczenia. Aczkolwiek, nadal do zaplacenia przez pracownika jest np. $300-$500 miesiecznie za ubezpieczenie rodziny…
I w Stanach tez sie placi podwojnie. Jest cos takiego jak medicare i medicaid – czyli podatek dla ubezpieczenia medycznego dla osob w wieku emerytalnym lub rencistow i tych ktorych nie stac na ubezpieczenie…
Witaj! Fajny wpis, czekam następnych artykułów, w
szczególności mówiących o sprawach powiązanych
z tematami zdrowotnymi
Orientujecie się może, czy w dużych firmach pracodawcy gwarantują pracownikom pakiet ubezpieczeniowy (jako dodatek do pensji), czy też jest to raczej niespotykana praktyka i każdy Amerykanin musi wykupić sobie ubezpieczenie indywidualnie?
Tak, właśnie standardem w firmach korporacyjnych jest to, że dodatkowo do pensji oferowane są pakiety ubezpieczeń. Tak naprawdę teraz firmy w Dolinie Krzemowej prześcigają się w ofertach. Sama pensja okazuje się być marną zachętą, a firmy wręcz konkurują oferując coraz to lepsze dodatki. Nie wiem natomiast jak to jest w małych i średnich firmach, ale generalnie ubezpieczenie zdrowotne jest prawie zawsze dodawane do pensji. Nasz krótki komentarz na ten temat zacytował w zeszłym tygodniu portal bankier.pl :) http://www.bankier.pl/wiadomosc/Wysoka-wyplata-nie-wystarczy-Tak-walcza-o-pracownika-w-USA-7218720.html
Zaczynajac od 2015, firmy ktore maja 50+ pracownikow musza oferowac pewien pakiet ubezpieczen zdrowotnych.
Niestety, faktem jest ze branza IT (a tym bardziej firmy opisane przez bankier.pl) jest wyjatkowa co do tego typu hojnych dodatkow.
PS: Fajny blog.
Nie koniecznie ja pracuje dla duzej korporacji i umiejetnie wywineli sie z placenia ubezpieczenia, na full time zatrudnili menadzerow i koordynatorow, a reszta pracownikow jest na part time ( part time w tej firmie to do 38h tygodniowo :)) i nie sa zoobowiazani do placenie wtedy zadnych benefitow, z tego co zauwazylam duzo firm nadal nie oferuje ubezpieczenia. A apropo ubiezpieczen zdrowotnych, ktore mialy byc dostepne dla kazdego w tamtym roku moje ubezpieczenie wynosilo 252$ miesiecznie w tym juz podniesli do 317$ miesiecznie, zostawie to bez komentarza…
Bardzo się cieszę, że poruszyłaś ten temat, bo prawdę mówiąc w planach o przeniesieniu się (choćby na kilka lat) do Stanów najbardziej przeraża mnie system służby zdrowia. Czy będzie mnie na to stać? Czy przypadkiem nie wyrzucą mnie na bruk jeśli okaże się, że moje ubezpieczenie danego zabiegu nie pokrywa? Nie powiem, spędza mi to sen z powiek nawet bardziej niż fakt, że stałego pobytu mogę nie uzyskać.
Z niecierpliwością czekam na komentarze osób, które miały większą styczność z leczeniem w USA.
Pokusa wyjazdu jest olbrzymia, a Twój blog bardzo pomaga w organizacji. Dzięki! :)