Święta w Kalifornii to bardzo unikatowe doświadczenie. Gdy spędzaliśmy je po raz pierwszy, nie mogliśmy nadziwić się świątecznym dekoracjom. Dmuchane Mikołaje i bałwany pozostawały w sprzeczności z otaczającą je zielenią. Nie umieliśmy zgadnąć, co Ci Kalifornijczycy myślą i jak traktują te świąteczno-zimowe zabawki, nie tylko nie mając śniegu, ale przechadzając się obok nich w spodenkach, klapkach i ewentualnie lekkiej bluzie. Czy to im się nie kłóci? Czy ich to bawi? Czy też chcieliby mieć śnieg jak wszyscy?
Akurat w tym roku było trochę chłodniej i sporo padało, więc aura była mocno jesienna. Za to rok i dwa lata temu w ciągu dnia panowało istne lato.
No więc teraz, gdy obserwujemy tutejszą „zimę” po raz trzeci, trochę już przyzwyczajamy się do tych widoków i przestajemy się im dziwić, choć zawsze wyglądają zabawnie. Okazuje się, że Kalifornijczycy nawet nie zastanawiają się nad tym, czy dmuchany bałwan pasuje do zielonej trawy czy nie. Po prostu go stawiają, bo zarówno oni jak i sąsiedzi, rodzina, znajomi – robili tak całe życie. Przecież zawsze jest w miarę ciepło, a na śnieg można wyjechać do Yosemite albo nad słynne górskie jezioro – Tahoe (klik). Raczej nikt nie przejmuje się, że nie ma śniegu i może coś komuś głupio wygląda. Ważne, by wyrazić obchodzenie Świąt poprzez zawieszenie wianka, lampek, ustawienie aniołka lub dmuchanego Mikołaja.
I jest ok:)
Poniżej kilka fotek z naszego sąsiedztwa..
A to fotka z Los Angeles, z okolicy, w której spędzaliśmy Święta 2 lata temu. Robi wrażenie, prawda?
Zostaw odpowiedź