Pisałam już o tym, jak działa poczta w Ameryce. Wspominałam o tradycyjnych skrzynkach pocztowych z flagami. No więc my od niedawna taką właśnie skrzynkę mamy (z jakiegoś powodu bez górnej części flagi) i dzisiaj mieliśmy pierwszy raz wyzwanie by za jej pomocą wysłać zwykły list.
Wcześniej wrzucaliśmy go do specjalnie oznaczonej skrzynki „outgoing mail” przy osiedlu mieszkaniowym, teraz mamy tylko jedną własną skrzynkę no więc cóż, zrobiłam eksperyment, włożyłam list do środka i podniosłam skrzypiącą „flagę”.
Zgodnie z założeniami listonosz powinien zatrzymać się przy naszej skrzynce i wybrać list. Nawet wtedy, gdy nie ma nic do przyniesienia. Po 2 godzinach – jest! Słyszę kroki pod domem, zaglądam, a tam listonosz z uśmiechem pozdrawia i mówi, że nic dla mnie nie ma, ale że wpadł odebrać pocztę.
Podziękowałam pewna, że list można uznać za wysłany.
Taki szczegół, a cieszy. Szkoda, że w Polsce nie do pomyślenia.
Ciekawostka, ze taka skrzynka działa w obie strony:) ale ja z innej beczki- macie biały plotek, normalnie jak na Gotowych na wszystko! Wow! Pozdrawiam!
W Polsce cieszyłoby mnie, gdyby przesyłki były choćby dostarczane jak trzeba… Niedawno mój tata wysłał do nas paczkę – przesyłka kurierska Poczty Polskiej. Miała dojść następnego dnia. Szła do nas tydzień. Listonosz dostarczył ją bez uśmiechu.
O wow, to nie zazdroszczę. Choć i tutaj akurat bywają obsuwy jeśli chodzi o czas wysyłki lub wręcz zaginięcia.
Pewnie stosunkowo mniej niż w Polsce, ale mieliśmy już jeden przypadek.