Nasz najnowszy projekt „Silicon Valley” pochłania wszystko. Nas samych również. Miało być coraz bardziej po kolei, a jest coraz większy rollercoaster. Ale to bardzo pozytywny rollercoaster, oby rozpędzał się coraz bardziej i szybciej w dobrym kierunku. Wtedy więcej osób wsiądzie do wagonów i więcej par oczu będzie pilnowało tego razem z nami.

Dziś wyszliśmy z domu o 8:30 i wróciliśmy o 22:00, cały czas na maksymalnych obrotach. Ostatnio jest tak codziennie (oprócz weekendowego wypadu), więc musicie wybaczyć brak dłuższych i bardziej opisowych postów. W zanadrzu mam całą gamę super ciekawych tematów, które chcę poruszyć i marzę o tym, by zrobić to jak najszybciej. Obiecuję, że tak się stanie.

Tymczasem dziś stuka równo pierwszy rok od pierwszego posta na blogu, a za 2 dni równo rok, jak ostatnim razem wylądowaliśmy w USA! Był to dla nas bardzo ważny i przełomowy rok. Yuhuu! Trzeba świętować! Planowałam na tą okazję napisać o tym, jak to się dokładnie stało, że wylądowaliśmy w USA, jak to było, gdy zaczynaliśmy ten okres „na serio”. Jednak taki szczególny post musi chwilę jeszcze poczekać. Za to właśnie na moment wróciłam do jednego z pierwszych wpisów, w którym w ogrooooooomnym skrócie podsumowałam nasze amerykańskie wypady i – co się rzadko zdarza bo zwykle jest odwrotnie – bardzo mi zaimponował! Że też ja w ogóle dałam radę to wszystko jakoś ułożyć i określić… Tyle przeżyć i wspomnień w kilku paragrafach.

Zapraszam ponownie do tego postu, a poniżej ten okrągły rok podsumowuję zdjęciem, które Kuba zrobił mi i grupie znajomych w niedzielę w jednym z najbardziej magicznych miejsc w Kalifornii.

Nasza ukochana CALI – to już rok!!!

ameryka_usa_death_valley_dolina_smierci_badwater_wydmy_piaskowe-1

Zostaw odpowiedź

Twój e-mail nie zostanie opublikowany

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.