Kiedy ostatnio zdarzyło Wam się wstać o 5:45 rano w niedzielę? :) Ja nie pamiętam kiedy. Raczej pamiętam daawne czasy, gdy zdarzało się o tej porze kłaść spać.. Ale dziś była specjalna okazja.
Po drugiej stronie Golden Gate znajdują się Marin Headlands – przecudne wzgórza i nasze ulubione miejsce, z którego przepięknie widać most na tle miasta. Bywaliśmy tam wielokrotnie, ale dzisiejszy widok był wyjątkowy. Pojechaliśmy tam obejrzeć i uwiecznić wschód słońca, który o tej porze roku oglądany ze wspomnianych wzgórzy przepięknie rozświetla się nad samym miastem. Nie byliśmy sami, a wręcz ledwo udało się zaparkować. A wjazd na wyższe partie był zamknięty, bo to Park Narodowy i otwierany jest o świcie :) Tak więc maszerujemy. Pomimo, że rano, że ciemno, że chłodno, to już rozumiem, skąd to uzależnienie. Uzależniłam się i ja. W dodatku potem ta niedziela taka długa.
Dzień jest nadal ten sam, a my rano widzieliśmy wschód słońca, potem przejechaliśmy się do okoła wzgórzy, następnie powrót, ciepłe mieszkanie, śniadanie, trochę zaległości, pyszny obiad, kupowanie czapek mikołajowych, i na koniec czerwone wino.
Same zalety, widoki i wspomnienia… magiczne.
Tu Kuba bohater, idzie wzdłuż drogi – ale z boku, ścieżką, wąską, zamiast jezdnią, bo chyba jednak bardziej bezpiecznie… Nie mogłam patrzeć. Tylko na chwilę przez ekran telefonu.
No tak, no kto by się ronda na zboczu wzgórza spodziewał :)
Z przyjemnością przypominam time-lapse video m.in. ze wschodami słońca nad Golden Gate, które zrealizował Kuba w październiku.
A tu mały bonus, nagrany przed chwilą. Cały dzień grzało słońce, rano przy wschodzie również było prawie bezchmurnie, za to na wieczór w odwiedziny pojawiła się nasza stała towarzyszka – chmura. Poniżej parę sekund nagrania, jak wtarga bez pukania. Pewnie napić się wina chciała…
Zapraszam do odwiedzania profilu na Instagramie. Znajduje się tam kilka filmików, m.in. mój ulubiony z przejażdżki powrotnej.
Naprawdę magicznie! :)