Pomyślelibyście kiedyś, że moglibyście mieszkać w chmurze? Jednej z takich chmur, które widzimy stojąc na ziemi? Zastanawialiście się, jak to jest? Co widać w środku, jak wygląda wychodzenie z takiej prawdziwej chmury? Czy da się poczuć jej koniec, brzeg, początek?

Śmiejemy się, że odkąd dłużej przebywamy w USA załatwiamy sobie całkiem niezłe zimy. W zeszłym roku nad oceanem, w tym roku w chmurze. Naprawdę!

Po przylocie zaczęliśmy intensywnie szukać mieszkania do wynajmu. Tzn bardziej ja, Kuba pilnował biznesowych spraw i szukał samochodu. Spędziłam nad tym cały intensywny tydzień, prawie 24/h dobę. Wiem, że jestem niecierpliwa i pewnie dlatego po paru dniach zaczęło mnie to męczyć, ale też ciężko było przestawić się na tutejsze realia oraz zwyczaje i je zaakceptować. Poszukiwanie mieszkań to duży oddzielny bardzo ciekawy temat, który niedługo opiszę.

W końcu udało się! Ostatnim rzutem na taśmę. Już mieliśmy wybrane jedno mieszkanie w Los Altos Hills na piętrze domu rodzinnego, ale na drugi dzień przejechaliśmy się do San Bruno by obejrzeć krzyczące z ogłoszenia słońcem i nowoczesnością osiedle 3-piętrowych budynków. Totalna rzadkość w tej części kraju w wybranym przez nas przedziale cenowym. Przynajmniej wtedy, bo był to początek września i wszystkie perełki zostały już powybierane.

Warto tutaj wyjaśnić, że w USA istnieje coś takiego jak Community Apartments, czyli po naszemu osiedla, zazwyczaj ok 3-piętrowe, mniejsze lub większe, w których zamiast kupować mieszkania po prostu je się wynajmuje. Jest to bardzo wygodna opcja na krótki czas, np. na pół roku albo rok, ew. trochę dłużej. Na nasze oko to taka oszczędna i trochę prywatna wersja hotelu, ponieważ często te osiedla przypominają właśnie kompleksy hotelowe. Wydawałoby się, że na dłuższą metę warto za tą samą cenę poszukać większego domu albo spłacać własny kredyt, ale przeglądając opinie znajdywałam wpisy od osób, które mieszkały w takich wynajmowanych osiedlach po kilkanaście lat! Po czym wystawiali najgorsze recenzje :))) No tak, bo przecież na pewno było bardzo źle przez te wszystkie lata, a jeśli nawet, to przeprowadzka w inne miejsce wymagałaby zbyt dużo wysiłku i czasu.

– Jaka jest pogoda w San Bruno? – pytam Jessego, bo pomimo, że jest to jakieś pół godziny drogi od jego mieszkania w San Carlos, w którym przebywaliśmy po przylocie, to Dolina San Francisco słynie ze zróżnicowanej pogody nawet w odległości kilku kilometrów!
– Eee, jest pochmurno, mniej słońca.
– Ale dużo bardziej pochmurno? I czy jest zimniej?
– Taak, zimniej, i zazwyczaj chmury.

O tym, że San Francisco jest prawie zawsze pod chmurą to wiedziałam, ale San Bruno jest przecież na samym krańcu południowego San Francisco, to już nie to samo! :) Poza tym to Kalifornia, dla nich zimno to 10 stopni w zimę i 20 latem. Jedziemy oglądać!

Coż, po pierwsze, to orientujemy się, że to niedaleko lotniska SFO, a my lubimy samoloty, będzie prawie jak w naszym kochanym mieszkaniu w Warszawie :) Pogoda cudowna, bezchmurno, poza tym zawsze jak lądowaliśmy na SFO było ciepło i słonecznie. Jesse na pewno coś przekręcił. Jedziemy dalej, zaczyna się ciekawie, górka … WOW, coraz wyżej, a miasto za nami, i lotnisko, jakie widoki!

Do tego słońce w pełni. Dojeżdżamy, oczywiście budynek widoczny na zdjęciach z ogłoszenia z wielkimi oknami i strzelistym dachem to było piękne i wypaśne biuro sprzedażowe ;) Same mieszkania są parę kroków dalej, ale z zewnątrz wyglądają również nieźle. Wchodzimy porozmawiać. W środku bardzo czysto, nowocześnie. Podoba nam się! Oby tylko szło w parze z resztą.

Okazuje się, że to osiedle funkcjonuje dopiero od miesiąca, wprowadzili się pierwsi mieszkańcy. Super wiadomość. Mniejszy tłok na basenie (na terenie jest kryty basen!) i ogólnie większa prywatność. Przynajmniej przez parę miesięcy. Cena też znośna, pewnie dla zachęty na start biznesu. Październik gratis o ile podpiszemy umowę w ciągu 2 dni od spotkania – jakąś taką mieli promocję, do 8 września, a my szukamy na gwałt. Idealnie dla nas!

Proponowane mieszkanie również bardzo przyjemne, na podłogach panele zamiast wszechobecnej w Ameryce wykładziny i PCV, ładna kuchnia. Przede wszystkim czysto. Chcemy.

– Czy często jest tutaj pochmurno? – pytam się, spodziewając się kręcenia nosem i odpowiedzi w stylu „nieee, czasami…”
– Pół na pół – zaskakująco słyszę bez cienia wątpliwości w głosie.
– Aha, a to teraz macie idealne warunki na sprzedaż!:) – odpowiadam co mi ślina język przynosi i tłumaczę sobie, że pewnie jej się tylko wydaje, albo źle prowadzi statystyki i przeważnie jest słonecznie. W końcu teraz jest tak ciepło i bezchmurnie. Jakim cudem tutaj, pół roku zachmurzenie? Eeee….

Na drugi dzień znowu przyjeżdżamy ok południa, oczywiście nadal piękne słońce. Widoki na Południowe San Francisco zapierają dech w piersiach! Po drugiej strony góry OCEAN. Już nie tak blisko jak poprzednio, ale to przecież moment, 10 minut samochodem, 15 minut do plaży.

Cieszymy się bardzo i tylko modlimy, żeby coś nas nie zaskoczyło. Nawet niech będzie trochę chłodniej, bo to wiadomo, wyżej i w ogóle. Ale to przecież Ka-li-for-nia!

Wieczorem podstawowe zakupy w IKEI, na czymś trzeba spać. Przejęci i podekscytowani podjeżdżamy na wysokość lotniska i naszym oczom ukazuje się pierwsza prawda o nowej baśniowej lokalizacji. CHMURA. I to wielka, gęsta, w którą za moment wkraczamy wjeżdżając na wiadukt prowadzący dalej do góry :) Do tego ciemny wieczór, hula wiatr, kłeby „mgły” bardzo szybko przemieszczają się przed oczami. Nawet ciężko nazwać to mgłą, bo jest gęsta i opływa pasmo gór (typowych dla Kaliforni), w tym oczywiście naszą. No więc jednak :) Witaj Chmuro, ciekawe na jak długo z nami pozostaniesz. I oczywiście, jak na chmurę i ironię przystało, została cały kolejny tydzień. Czyli moje „żarciki”, że tamte dwa słoneczne dni, w których oglądaliśmy mieszkanie i podpisywaliśmy umowę były idealnymi warunkami do sprzedaży wcale nie były takie bezpodstawne. Ha ha. No i super, tylko co my z nią teraz zrobimy? :)

chmura_blog_o_ameryce_usa

Tak naprawdę na mnie widok tej chmury paradoksalnie zadziałał bardzo pozytywnie. Rozśmieszył. Najpierw uświadomiłam sobie jak bardzo wmawiałam sobie coś wbrew temu, co mówili inni dookoła i to przecież „eksperci”, miejscowi. Nawet Pani sprzedawczyni, której zadaniem jest nakłonić i nakoloryzować powiedziała, że słonecznych dni jest pół na pół. To ile ich jest w takim razie?! Teraz to już liczę na to, że mówiła prawdę!

No więc wtedy trochę się z siebie śmiałam, że jak czegoś bardzo chcę (co oczywiście jest idealną sytuacją dla sprzedawcy), to nieważne jakie będą bodźce dookoła, jak bardzo będą mnie zniechęcać, i tak zrozumiem po swojemu i wybiorę tylko te pozytywne cechy. Pewnie też to znacie, szczególnie my kobiety mamy takie skłonności. Znam to również z moich psychologicznych studiów, tylko poczuć to wyraźnie na sobie to takie… ciekawe :)

Druga rzecz, to strasznie fajnie to wygląda. Pomimo że najlepiej zawsze mieć ze sobą kurtkę w samochodzie by nie zmarznąć przy przejściu z samochodu do domu, to widok takiego gęstego, białego powietrza niemalże przepływającego przez palce jest bardzo intrygujący. Fajnie będzie sobie w tej chmurze jakiś czas pomieszkać. Zawsze, gdy zechcemy pójść na spacer czy po prostu zażyć słońca będziemy mogli zjechać w dół jakieś 15 minut :) A jak nie, to znaczy, że znacznie większy obszar jest zachmurzony i inni są w cieniu a my mamy chmurę na balkonie i mamy fajniej. W dodatku sąsiedzi nie zajrzą nam do okien :D

Akurat całe to zjawisko ciężko jest dokumentować na zdjęciach, bo wszystko, co wychodzi na ekranie, to biała niekształtna plama. Postaramy się w niedalekiej przyszłości zarejestrować coś sensownego. Na razie mamy tylko próbkę tego, jak to potrafi wyglądać.

Tutaj widok z balkonu, chmura akurat dopadła obszar zaraz za garażem i górką.

Może ciężko w to uwierzyć, ale często za dnia na dole nasz puch potrafi wyglądać tak:

blog_o_usa_ameryce_chmura_san_francisco_bay_zatoka

I w dodatku kilka ostatnich dni mamy znowu bezchmurnych i słonecznych więc bardzo z tego korzystamy i chętnie dzielimy się widokami!

blog_o_ameryce_usa_jaion_san_francisco_south_zatoka_widok_panorama

A nawet ta proporcja pół na pół nam nie przeszkadza a wręcz bawi bo zawsze gdy wracamy do domu z południowej części Doliny SF zastanawiamy się, czy będzie dziś chmura czy nie? Jeśli tak, to tym przyjemniej przechodzimy przez próg ciepłego mieszkania, parzymy czerwoną herbatę i czujemy się tak, jakby ktoś nasze mieszkanie okrył białym tiulem…

dobranoc…

Zostaw odpowiedź

Twój e-mail nie zostanie opublikowany

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.