Jak zgubić drona w Oceanie? Poradnik cz. II

Do takich rzeczy to chyba trzeba mieć talent. Albo nadzwyczajne zdolności. Nie miałam pojęcia, że mogłabym mieć jedno lub drugie, a może to i to?

Ostatnio prawie codziennie wybieramy się na pobliskie plaże. Sprzyjała temu zdecydowanie pogoda, bo zamiast deszczy, w Kalifornii całą tegoroczną „zimę” świeci słońce. To jest miód na moje ciało, bo szybko marznę i nie cierpię zimna, ale dla gospodarki nie są to najlepsze warunki i ostatnio ogłoszono stan alarmowy nakazujący zmniejszenie o 20% zużycie wody w Kalifornii.

Wraz z ograniczonym zużyciem wody Kalifornijczycy zdecydowanie intensywniej korzystają ze słońca. Jest styczeń, a na chodnikach bez przerwy mijamy biegaczy w krótkich spodenkach zasłuchanych w dźwiękach swoich słuchawek, spacerowiczów z psami, dzieci biegające boso po plaży, a o surferach to nie wspomnę, bo Ci to pływają bez względu na to, czy zimno czy ciepło :)

Tak więc i my z chęcią wybieraliśmy się na plaże oddalone o ok 5-15 minut jazdy samochodem. Powietrze było ciepłe a fale przepiękne! (Galeria z plaż na FB) Oczywiście teraz za każdym razem towarzyszy nam dron, który uwiecznia wszystkie piękne krajobrazy, które potem sprzedajemy na stockach, tj. w banku plików, głównie na videohive.net.

Blog o Dolinie Krzemowej. Kalifornia, Ameryka i USA

Wczoraj zatrzymaliśmy się nad jedną z plaż przy zachodnim brzegu San Francisco. Śmiesznie się złożyło, że zaparkowaliśmy obok mężczyzny, który akurat wyjmował swojego drona z bagażnika. Miał większą maszynę, był to nie quadrocopter a hexacopter, z 6 śmigłami i kamerą GoPro.

Blog o Dolinie Krzemowej. Kalifornia, Ameryka i USA

Taki dron może unieść cięższą kamerę więc zapytaliśmy, czemu lata z GoPro a on wtedy pokazał w bagażniku drugi podobny hexacopter z przymocowaną inną, nieco większą kamerą. Teraz do latania nad oceanem wolał nie ryzykować i wybrał tańszą wersję. Ponieważ mamy w planie zaopatrzenie się w większy sprzęt, taki, który pozwoli na profesjonalne nagrania wysokiej jakości, zadawaliśmy mu jeszcze kilka pytań. Przy okazji opowiedzieliśmy historię zgubienia drona w Wielkim Kanionie ;)

Facet był całkiem przygotowany do swoich lotów, twierdził, że robi szkolenia dla ludzi ze sterowania. Miał też przymocowany ekran, przez który widział, co nagrywa – bardzo przydatna a właściwie wręcz niezbędna rzecz.

Blog o Dolinie Krzemowej. Kalifornia, Ameryka i USA

W końcu zarówno on jak i Kuba wystartowali.

Widok latających dronów za każdym razem budzi ogromne zainteresowanie. Nie ma jednej próby wylotu bez kilku osób, które podchodzą i pytają o zasięg, o to, czy tam jest zamontowana kamerka, przyglądają się, robią zdjęcia, machają itd ;) Zawsze mamy niezły ubaw.

Blog o Dolinie Krzemowej. Kalifornia, Ameryka i USA

Tym razem było podobnie.

Kolega obok latał tuż nad falami oceanu, by nagrać pływających surferów. Ja w wolnej chwili postanowiłam bez skrępowania zadać szybko przychodzące mi na myśl pytanie:

– Czy nie straciłeś nigdy swojego drona?
– Ja? Niee, stracić nie straciłem
– grzecznie odpowiedział patrząc w ekran i skupiając się na swoich sterownikach.
– Aha, no tak, nie straciłeś, ale miałeś jakieś wypadki? – drążę nadal bo szczerze byłam ciekawa statystyk takiego „zawodowego” pilota.
– A wypadki tak, mniejsze, większe, zdejmowanie z drzew, jakiś upadek.. Kiedyś zderzył się z ptakiem, ptakowi nic się nie stało, ale dron spadł natychmiast… A tak to nic takiego.

Ale zaraz zaraz, gdzie on jest… O kurde, zniknął?! – usłyszałam po chwili do końca nie wierząc w to, co słyszę.

– Zniknął? Ale jakto zniknął?
– Nie mam sygnału na ekranie, nie widzę go, no zniknął – odpowiadał właściwie wciąż dziwnie cichym głosem dlatego nie grało mi to z tym, co mówił. Zapewne wynikało to z natychmiastowej rezygnacji i załamania.
Musiał utonąć w falach – dodał.

Przez chwilę jeszcze wymieniliśmy kilka zdań, ja na przemian przyznawałam, że mi głupio i przykro i pytałam o to, jak to możliwe. On patrząc już bez cienia nadziei w głąb oceanu również zadawał sobie te pytania.

Głupio mi było niemożliwie, no bo w końcu jakim cudem może komuś pierwszy raz w życiu spaść dron do oceanu, komuś, kto całe życie mieszkał 1km od plaży, latał nad brzegiem już od jakiegoś czasu, uczy innych i traci urządzenie akurat w chwili, gdy ja pytam, czy go nigdy nie stracił??? W dodatku mnie totalnie nie znał :D Tak więc tylko on jeden wie, co sobie pomyślał. Albo on i jego koledzy. Bo gdy mówiłam, że mi przykro, głupio i wygląda to tak, jakbym miała jakieś nadprzyrodzone złe moce, to milczał :)))

No cóż. Zdziwiona byłam tak samo jak on jeszcze biorąc pod uwagę nasze ostatnie wydarzenie nad Kanionem. Pozostało mu tylko spakować swój kontroler i wsiąść do samochodu. Jedyne, co wykrztusił na koniec, to że nie powie żonie ;)

Tak więc gdyby ktoś był chętny na szkolenia jak zgubić drona, gdziekolwiek, to zapraszam!

Zostaw odpowiedź

Twój e-mail nie zostanie opublikowany

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.