Apple Watch w Polsce będzie miał swoją premierę 9 października. W Stanach jest dostępny już od kwietnia. Na blogu pisałam o swoich pierwszych odczuciach nt. Apple Watch po „pomacaniu” go w sklepie – kliknij tutaj. Nie była to miłość od pierwszego wejrzenia. Wtedy nie kręcił mnie wcale. Rozsądek podpowiadał też, że może już nie ma co przesadzać z gadżetami, więc nawet specjalnie nie zastanawiałam się nad zakupem.
Dziś zegarek mam już od ponad miesiąca :) Skusiłam się, ale dopiero kiedy? Gdy zobaczyłam, jak używają go znajomi i w gruncie rzeczy bardziej oswoiłam się z koncepcją smartwatcha. Teraz nie wychodzę bez niego z domu (choć w domu go nie noszę). Co więc sprawiło, że tak bardzo się do niego przekonałam?
Mając Apple Watch dużo rzadziej sięgam po telefon! Dzięki powiadomieniom na zegarku zwyczajnie przestałam bezsensownie zaglądać do telefonu by sprawdzić, czy nikt nie dzwonił, nikt nie pisał. A jak wiadomo, gdy już po niego sięgałam i nic się tam nie działo, to otwierałam Facebooka i Instagram by sprawdzić co tam słychać. Teraz eliminując ten nawyk niemalże nie zaglądam do social media, gdy nie dzieję się tam nic, co ma związek ze mną. Oczywiście wyłącznie wtedy, gdy nie siedzę przed komputerem :) I wtedy, gdy nie korzystam ze Snapchata (profil: sylwiagorajek)!
Gdy jestem poza domem, zawsze wiem, że ktoś do mnie dzwoni. Nie ma już sytuacji, że nie słyszałam telefonu, bo był w torebce. Jeśli chcę i mogę, to odbieram. Jeśli nie, to wiem, że ktoś dzwonił i mogę odezwać się później. No i co najlepsze, mogę odebrać prosto z zegarka. Jeśli wiem, że to krótka rozmowa, to odbieram i po chwili sprawa załatwiona. Idealnie to się przydaje jadąc samochodem, gdy telefon nie jest podłączony do auta.
Na bieżąco wiem o tym, że przyszła wiadomość na FB, SMS, e-mail. Zegarek lekko wibruje, gdy coś się pojawia. Oprócz tego wyświetla się mała czerwona kropka oznaczająca, że są jakieś nowości. Przesuwam palcem z górnej krawędzi w dół i pojawia mi się najnowsza lista. Oczywiście można sądzić, że przez to nigdy nie uwalniamy się od social media i innych aplikacji. Jednak ja uważam odwrotnie! Kiedy chcę, to sprawdzam, ale najczęściej wystarczy mi prosta informacja kto i co, i do tego nie wracam. A w telefonie od razu oczyszcza mi się lista powiadomień. Koniec z bałaganem!
Gdy dostaję wiadomość, mogę łatwo dać znać, że odebrałam. Albo, że odezwę się później. Mogę odpowiedzieć ikonką, tekstem z szablonu, lub podyktować informację. A dyktowanie działa rewelacyjnie! Zegarek najpierw zapisuje to, co słyszy na bieżąco, a potem jeszcze przez chwilę koryguje tekst, jeśli jest dość długi i szybko wypowiedziany. Lubię też odzywać się do bliskich osób wysyłając tylko śmieszną, animowaną ikonkę.
To moja ulubiona nowość! Nie muszę już sięgać do portfela, by zapłacić w kasach, które obsługują Apple Pay. Miałam tą funkcję już wcześniej w iPhone, ale sięganie po telefon zamiast po portfel nie robiło dla mnie dużej różnicy, i w efekcie i tak zawsze wyciągałam portfel. Teraz rzeczywiście wszystko odbywa się szybciej. Po prostu wciskam dwukrotnie przycisk z boku i przybliżam zegarek do czytnika. Rewelacja!
Jak każdy zegarek, spełnia też funkcję ozdoby. Wygląda cool, jest lekki, paski można wymieniać na inne kolory. Ekran też wygląda fajnie, animowane meduzy, motyle, czy kwiatki dodają rozrywki. Właśnie przestawiłam sobie na myszkę Miki, a jak mi się znudzi wrócę do globusa, który zacienia się zależnie od tego, gdzie jesteś i jaka jest pora dnia. Co prawda przydałoby się, by Apple stworzyło dużo więcej skórek. Na pewno się zaraz pojawią, póki co trzeba zadowolić się kilkoma do wyboru. Można też ustawić zdjęcie, lub panoramę jednego z kilku miast. Jednak gdy tło ma wyraźne krawędzie, to nie do końca mi się to podoba.
Ten temat jeszcze odkrywam. Aplikacja activities przypomina o ruchu, mierzy kroki, ilość spalanych kalorii itd. Nie do końca monitoruję te kwestie na co dzień, ale warto zacząć. Fajnie, że można też w każdej chwili zmierzyć puls.
Gdy nie mam go na ręku, od razu pojawia się blokada na kod. Gdy mam na ręku i raz odblokuję kodem, to potem aż do zdjęcia nie jest wymagany. Świetną funkcją jest to, że ekran zaświeca się dopiero, gdy podniosę rękę by spojrzeć na zegarek. Gdy go odwracam, ekran się wygasza. Powiadomienia pojawiają się również wyłącznie w formie kropki, o ile nie korzystam aktywnie z zegarka. Dzięki temu nikt niepożądany nie widzi, co mi się wyświetla.
Przez to, że zegarek w pełni funkcjonuje tylko, gdy telefon jest w pobliżu kilkunastu metrów, to jeśli jesteśmy w ruchu a gdzieś zgubiliśmy lub zostawiliśmy telefon, to możemy to od razu poznać na ekranie. Ile razy spanikowana przeszukiwałam samochód lub dom myśląc, że zostawiłam gdzieś telefon, gdy po prostu grzecznie leżał sobie w zakamarkach torebki lub pod poduszką na kanapie!
Często korzystam z Eventbride, gdy wybieram się na jakieś wydarzenia. Dowód na zakupioną wejściówkę ładuję do Passbooka, który przechowuje wszystkie informacje. Tak samo robię z biletami lotniczymi. Teraz mając Passbook w zegarku wystarczy, że kliknę na aplikację i przyłożę go do czytnika. Znów — nie muszę szukać maila, trzymać telefonu w ręku, lub drukować kartek.
Na razie wciąż odkrywam nowe funkcje i wszystko gra. Jedyne co, to z początku nie podobała mi się grubość urządzenia, wydaje się trochę „oldschoolowa”. Ale przyzwyczaiłam się już.
Wszyscy zachwalają działanie map, ale nie zauważyłam jeszcze ich specjalnych zastosowań. Ekran jest dosyć mały, więc wiadomo, że nie wszystko przyjemnie się na nim ogląda. Ale duży ekran na nadgarstku to też kiepska sprawa. Więc jak to mówią — albo rybki, albo akwarium. Ja do map wolę używać telefonu. Po prostu trzeba znać te zastosowania, które akurat w zegarku przydają się najbardziej.
Mój zegarek to wersja sport 38mm. Cena z podatkiem to ok $380.00. Tutaj są ceny zegarków w amerykańskich sklepach.
A Wy co myślicie? Macie już Apple Watch? Planujecie zakup, czy to rzecz totalnie zbędna Waszym zdaniem?