Amerykanie mają fioła na punkcie historii kredytowej. Na doskonałym poziomie musi ją tutaj mieć każdy, kto ma Social Security Number, czyli odpowiednik naszego PESEL. SSN nadawany jest tylko tym, którzy są obywatelami, rezydentami lub mają pozwolenie na pracę. Bez SSN życie w Ameryce jest bardzo utrudnione, gdyż numer ten jest wymagany na wszystkich możliwych formularzach nawet tych dotyczących prywatnych spraw jak wynajem mieszkania, opłaty za prąd, czy zniżki w sklepach.
O trudach związanych z poszukiwaniem mieszkania do wynajęcia bez spektakularnie długiej historii kredytowej pisałam już kilkukrotnie (np. tutaj). W pewnej chwili paradoksalnie wydawałoby się, że nie wiadomo jak ją rozpocząć skoro bez niej nikt tego kredytu nie chce udzielić. A nie wystarczy „nie mieć długów”. Trzeba móc wykazać idealne długotrwałe spłacanie jak największych kwot.
Jest jednak jedna z metod, aby taką mocną historię kredytową zacząć szybko budować – to samochodowy leasing konsumencki. Niektóre salony oferują leasingi bez historii kredytowej. Nie należą do nich producenci samochodów amerykańskich, ale na pewno u wszystkich niemieckich marek jest to możliwe. Jest to więc całkiem dobry pomysł na rozpoczęcie lub podreperowanie swojej historii na dużą kwotę.
Leasingi w stanach są wyjątkowo znośne dla kieszeni. Np. za samochody warte ok $36,000-38,000, czyli nowy Jeep Grand Cherokee lub Mazda CX9, rata 3-letniego leasingu wynosi ok $400 miesięcznie. To w stosunku do zarobków mniej więcej tak jakby 400zł dla Polaków pracujących w Polsce. Za nowy Volkswagen Passat można uzyskać ratę leasingu ok $300 miesięcznie, a im tańsze samochody tym dużo mniej. $150 może kosztować rata za nowy Volkswagen Golf. Zwykle jest wymagana wpłata z góry ok 5-8% i można się jeszcze targować. Po zakończonym leasingu, tak jak wszędzie, samochód oddaje się lub wykupuje.
Aha – i jest jeden limit. Rocznie po przekroczeniu 10,000-12,000 mil jest dopłata za każdą przejechaną milę, więc jest to dość ważne ograniczenie.
Podczas jednej z pierwszych wizyt w salonie JEEP”a dopadł Kubę napalony sprzedawca – Meksykanin, który wybiegł do niego już na parkingu i nie umiejąc jasno odpowiedzieć na żadne z pytań powtarzał tylko jak zdarta płyta:
– Czy jak dam Ci dobrą cenę to jesteś w stanie kupić samochód już dziś?
– Czy jak znajdę ten kolor to jesteś w stanie kupić ten samochód dziś?
– Czy jeśli pasowałby Ci taki standard to jesteś w stanie kupić ten samochód dziś?
Kuba wybiegł z parkingu przerażony ale jednocześnie przekonany, że skoro sprzedawcy muszą mieć takie ciśnienie, to gdybyśmy rzeczywiście chcieli coś wybrać to będziemy mieli duże pole do negocjacji.
Jest taka ulica w San Jose – ok 1h na południe od San Francisco, która nazywa się Steven”s Creek Boulevard i jest jedną z największych ulic na świecie skupiającą dealerów samochodowych. Na Steven”s Creek odwiedza się salony niemalże tak jak sklepy odzieżowe w centrum handlowym. Z jednego do drugiego i z powrotem :)
No więc jak się okazuje dealerzy samochodowi nie mają z góry ustalonych ofert leasingowych, ani nawet schematów, według których je wyliczają. Oczywiście gdzieś na końcu są jakieś limity, ale najpierw wypełnia się formularz z garstką informacji nt. zamieszkania i zarobków, po czym sprzedawca przewracając oczami rzuca na pustej kartce papieru wymyśloną kwotę raty leasingowej i pyta czy się na nią zgadzasz. Wtedy parska się śmiechem i podaje się połowę zaproponowanej ceny. Oczywiście sprzedawca udaje, że to nie do zrobienia, i tak zaczyna się zabawa w kotka i myszkę.
Gdy dochodzi do jakiegoś wspólnego porozumienia, sprzedawca idzie do działu finansowego i po wstępnej weryfikacji historii kredytowej za 10 min. wraca z decyzją. Gdy jest ogólnie pozytywna, oczywiście negocjuje się dalej. Aż w końcu mówi się, że dziękujemy i zastanowimy się w domu. Wtedy sprzedawca woła wielkiego umięśnionego finansowego, który pyta co jeszcze może dla nas zrobić, żebyśmy podpisali umowę tu i teraz :)
Nie sposób nie wspomnieć o tym, że ze względu na nacisk szybkiego podpisania umowy, to nie sprawdza się rzetelności podawanych zarobków. Wymagany jest dowód legalnego pobytu, paszport, prawo jazdy i 2 referencje do rodziny lub znajomych :) A ostatnio do znajomych, którzy wzięli samochód w leasing, sprzedawcy dzwonili na drugi dzień z prośbą o dowiezienie ksera dokumentów, bo samochód odebrali, ale obsługa salonu zapomniała skserować ich papiery. Hit!
Podsumowując, u dealerów samochodowych odbywa się niebywałe przedstawienie i walka na słowa, która oprócz tego, że jest otoczona pozornie elegancko wyglądającym wnętrzem i plagą za dużych garniturów, to nie różni się niczym od zwykłych przepychanek na targu. Efekt – po paru godzinach można wyjechać wybranym nowym samochodem za rozsądną cenę leasingu. Bez żadnej specjalnej weryfikacji. W Polsce raczej nie do pomyślenia ;)
Witajcie, a mnie ciekawi czy jest szansa żeby wziąć auto w leasing w USA, przetransportowac go do Polski. Płacić i tak dalej ale jeździć nim tu.
Z góry dzięki za odpowiedź.
Nam szczęśliwie (też po wielu przepychankach i tułania się od salonu do salonu) udało się wziąć w leasing amerykańskiego Forda :-) I to bez prawa jazdy! Choć zmorą jest z limit mil, za każdym razem kiedy planujemy dalszą wycieczkę, musimy niestety brać auto z wypożyczalni…
Tak, limity są kiepskie, ale za to cena autka naprawdę przyjemna w porównaniu do tego, ile kosztują leasingi w Polsce. A porównywałaś już, czy wynajem samochodu wychodzi taniej niż dopłata za mile? Z tego co wiem, to można też dopłatę zrobić z góry i wtedy jest dużo korzystniej niż po fakcie :)
Ciekawa sprawa z tym SSN, mam pytanie (przepraszam, że tak nie w temat), ale można ten SSN odebrać obywatelowi?
Hmm, wątpię, SSN jest jak PESEL, raczej się takich rzeczy nie odbiera ;)
Ale tak liczę ze przy wykupie trzeba im sporo dopłacić:/
Jestem ciekawa jak zatem ze sciagalnoscia takich rat leasingowych ;) auto można oczywiście odebrać no ale i tak mi to trochę przypomina dawanie kredytów hipotecznych bez umiaru. Choć, pewnie – super, przypuszczam ze i tak musi im to sie opłacać. A propos sprzedawców w stanach- zdaje sie ze oni jadą na jakiś prowizjach, bo jak coś kupowałam w większym sklepie przypominano nam” pamiętaj powiedzieć ze obsługiwał Cię ten i ten”