Dziś rano zaskoczył nad brak prądu. Ponieważ pracujemy z domu, stanowiło to dla nas „lekkie” utrudnienie. Spakowaliśmy więc laptopy, ze spodni dresowych przeskoczyłam w jeans i wybraliśmy się do najbliższego Starbucks (jest ich jakieś 15 w promieniu 5km). Przy zapachu Chocolate Chai Tea Latte i radosnych dźwiękach świątecznych hitów i zatracamy się bez reszty w internecie.
Jest 5 grudnia, a mnie chyba nigdy nie przestanie zadziwiać tutejsza pogoda i atmosfera, która w niczym nie przypomina zimy. Może nie biega się w krótkim rękawku (choć znajdą się i tacy)….
Poprawka. Gdy to napisałam, rozejrzałam się do okoła i jednak nie mam racji. Biega się w krótkim rękawku, spodenkach i czapce. Wow.
Ah, no więc pomimo, że to nasza druga „zima” bez śniegu i mrozu, to jednak te poprzednie 26 zim, które dane mi było przeżyć częściowo w Warszawie, częściowo (tak!) w Suwałkach chyba jeszcze na trochę pozostanie mi we krwi. Szczególnie w okolicy Świąt, gdy wszędzie do okoła otaczają nas kompletnie sprzeczne ze sobą widoki. Czasem czuję się jak w filmie lub grze komputerowej. Czy to się dzieje naprawdę?
Obiecuję kolekcjonować nietypowe dla naszych polskich oczu zimowe i świąteczne zdjęcia z Kalifornii. Część z nich zapewne będę publikować w profilu na fb, tak jak jedno z ostatnich. Gorąco zapraszam do polubienia profilu i udostępniania znajomym!
Zostaw odpowiedź