Dziś wybralismy się do Berkley – miejscowości położonej po drugiej stronie zatoki, tuż nad Oakland. Dziś już wiem, że nie doceniałam Berkley. Traktowałam to miasto jako coś odległego, poza zasięgiem, gdzieś na przedmieściach. Fakt, że wynajem mieszkań był tam zawsze tańszy niż okolice samej zatoki. Stąd pewnie moje wrażenie, że nie ma tam nic ciekawego. Myliłam się. To cudowne miasto, ma piękne wzgórza i dziś marzę o tym, by tam był kiedyś mój dom.
Po drodze do Berkley przejeżdżaliśmy przez nowy fragment słynnego Bay Bridge. O tym moście, jak i o spotkaniu twórców dokumentu na temat polskiego konstruktora mostów w USA, pisałam kilka tygodni temu. Bay Bridge dzieli się na 2 części. Tą, która łączy San Francisco z Yerba Buena Island i jest bardzo efektowna, oraz dalszą, która łączy wyspę z Oakland. Po obu z nich ruch był tak zorganizowany, że górą jechało się na wschód, a dołem na zachód. Dziś ta druga część jest wyłączona i przeznaczona do rozbiórki, która potrwa kilka lat, a zamiast niej obok stoi nowy, całkiem efektowny most. Ehh, czemu ja nie miałam ze sobą Canona dzisiaj. Nigdy nie powinnam się z nim rozstawać. Musiałam zadowolić się telefonem.
Dojechaliśmy do Berkley. Dom, do którego zmierzaliśmy miał być na wzgórzu. I był. Aż niemożliwie dosłownie. Bez wahania wolałabym mieszkać w takim domu, w Berkley, niż w przeciętnym domu do remontu w Palo Alto, za tą samą cenę. Po prostu… WOW.
W Berkley również przygotowują się już do Świat :)
A potem już tylko powrót…
Magia.
Zostaw odpowiedź